Król Paranapanemy, czyli nie wierz gazetom
Miałem dziś pisać o konflikcie wokół Código Florestal, czyli tym, jak lobby agrobiznesowe, wycinające Amazonię na potęgę, walczy o amnestię za pomocą nowej ustawy o lasach. Ustawa została przegłosowana kilka tygodni temu w Izbie Deputowanych i trafiła do Senatu. Zakładałem, że parlament działa podobnie jak w Polsce i po kilku tygodniach Senat poradzi sobie z ustawą. Okazało się, że senatorowie mają nadzieję przegłosować go dość szybko, to znaczy… w sierpniu(nie wynika to z jakiejś przerwy w pracach brazylijskiego parlamentu – wybrańcy narodu mają wakacje między grudniem a lutym).
Losy Código Florestal będą więc niepewne jeszcze przez kilka miesięcy. Z drugiej strony, tak się składa, że w piątek minął 17. czerwca, ważna „miesięcznica” dla kwestii ziemskiej, jak wiedzą wszyscy czytelnicy tego wpisu. Postaram się zresztą co miesiąc w okolicach 17. opisać jakąś historię związaną z MST i okolicami.
Tym razem prosty przykład, jak mainstreamowe media brazylijskie naginają rzeczywistość . Dostałem cynk o takim oto newsie największej sieci telewizyjnej Globo: (dzięki, Maria 😉
Reportaż opisuje aresztowanie działacza ruchu sem terra José Rainhi Júniora, w związku z oskarżeniami m.in. o defraudację publicznych pieniędzy, wymuszenia czy nielegalną wycinkę. Jest on konsekwentnie nazywany „jednym z najważniejszych przywódców MST”, pokazywany w czapeczce-symbolu Movimento.
Tymczasem od ok. dziesięciu lat jego strategia coraz bardziej oddalała się od prezentowanej przez MST; już w 2003 roku ruch zaczął się dystansować od jego twierdzeń i działań, a od 2007 (kiedy Rainha został po raz pierwszy skazany, m.in. za nielegalne posiadanie broni) MST informuje kategorycznie, że Rainha nie jest już członkiem ruchu, a jego metody działania nie są popierane przez Movimento.
Co więcej, reportaż w telewizji miał pewnie swój początek w depeszy Agência Brasil, która bezstronnie i zgodnie z prawdą nazywa Rainhę „eks-liderem MST”. Nie przekonuje to gazet i telewizji głównego nurtu. Choć nigdy nie był członkiem centralnych władz MST, Rainha Jr. był ulubieńcem mediów już na długo wcześniej. Swoją obecność w telewizji zawdzięcza m.in. temu, że region Pontal do Paranapanema, w którym działa, jest jednym z najbardziej zapalnych punktów w Brazylii, jeśli chodzi konflikty o ziemię. Zarobił na swoją renomę także barwnym wypowiedziom i nieortodoksyjnym działaniom, które zaowocowały zerwaniem z MST. Zerwaniem jednostronnym, bo José Rainha cały czas uważa się za członka ruchu.
Dla niechętnych ruchowi sem-terra mediów, Rainha to wspaniały prezent. Kontrowersje wokół niego sprawiają, ze można o nim pisać dużo i często, przypinając w ten sposób łatkę „radykałów” i „awanturników” MST i odsuwając na dalszy medialny plan rzeczywistych przywódców ruchu i ich, całkiem rozsądne, postulaty. Niedawny news z aresztowaniem Rainhi to nie pierwszy przypadek takiego działania: w 2008 roku (a więc już po odcięciu się MST od naszego bohatera) dziennik O Globo szeroko informował o tym, że Rainha wspierał kampanię kandydata na radnego faveli Rocinha, oskarżonego o handel narkotykami. Takie informacje pozwalały Globo dojść do wniosku, że MST ma powiązania z dilerami i kolumbijską narkopartyzantką FARC.
Wniosek? Jak w każdym kraju, nie ograniczajmy się do jednego, mainstreamowego źródła informacji…
Marek Cichy