Kraj wielkich przemian – kraj wielkich szans?
Fenomen ostatnich przemian Brazylii zastanawia wielu, a efekty reform społeczno-ekonomicznych sprawiają, że kraj ten cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Dlatego nie dziwi fakt, że na spotkanie poświęcone temu właśnie państwu organizowane przez Studenckie Koło Naukowe Spraw Zagranicznych SGH w miniony poniedziałek przybyły tłumy.
O Brazylii opowiadali tym razem mgr Lech Miodek z Centrum Studiów Latynoamerykańskich UW (nie tylko dyplomata z wieloletnim doświadczeniem i były doradca prezydenta RP, ale i doskonały mówca) oraz Maciej Stasiński z Gazety Wyborczej.
Próbowano odpowiedzieć na pytanie: jak to się stało, że Brazylia, która była krajem zacofanym, zniszczonym wieloletnią dyktaturą wojskową, a potem trudnymi początkami demokracji, krajem, który znajdował się na skraju ekonomicznej przepaści jeszcze na początku XXI wieku nagle zaczęła wychodzić z recesji, walczyć z nierównościami i liczyć się na arenie międzynarodowej? Jest to zasługa, między innymi, sprawnych rządów ostatnich lat. Najpierw Fernando Henrique Cardoso zawalczył o stabilność finansową, wprowadził nową walutę i zdusił hiperinflację. Potem nastały czasy Luiza Inácio Luli da Silvy, który prowadził politykę wielopłaszczyznową, łącząc wiele inicjatyw rozwojowych. Oparł się na demokratycznych formach podejmowania decyzji i wprowadzaniu programów polityki społecznej, przy jednoczesnej trosce o wzrost gospodarczy. Tak bardzo ważne dla Luli programy społeczne, takie jak Zero Głodu (Fome Zero) w tym najważniejszy jego element: Bolsa Família zaczęły włączać do aktywnego życia społeczno-gospodarczego kolejne grupy ludzi. Znacznie zmniejszyło się społeczne wykluczenie. Aż 20 mln dzieci, które do tej pory pracowały, mogło pójść do szkoły dzięki temu, że rodzina przystąpiła do programu Bolsa Família. Systematyczny wzrost płacy minimalnej sprawił, że jej realna siła nabywcza wzrosła o 50%. Skorzystały na tym miliony pracowników i blisko 18 mln emerytów. I skorzystała na tym brazylijska gospodarka.
I wreszcie, po dwóch kadencjach Luli wybrano (namaszczoną przez niego) Dilmę Rousseff. Wszyscy obawiali się, że będzie tylko marionetką swojego wielkiego poprzednika. Okazało się jednak, że stać ją na odważne, własne decyzje, takie jak zdecydowana walka z korupcją, z którą Lula nie umiał sobie poradzić. Rousseff kontynuuje przyjętą linię polityki społecznej wprowadzając takie programy jak choćby opisywane przez nas wcześniej: Brasil sem Miséria czy Minha Casa Minha Vida 2. Zmieniła jednak główny kierunek polityki zagranicznej, mniejszą atencją obdarzając Iran czy Kubę, a kierując swój wzrok raczej ku państwom Unii Narodów Południowoamerykańskich, BRICS i portugalskojęzycznym państwom Afryki. Mgr Lech Miodek wskazał także na ciekawy wątek brazylijskiej polityki zagranicznej, jaką jest solidarność rolna i przekazywanie innym nadwyżek żywności. (kraj ten jest obecnie największym eksporterem żywności na świecie).
Oczywiście, nie jest Brazylia utopią, zmaga się z ogromną przestępczością, mafią narkotykową, wciąż dużym (choć znacznie mniejszym) rozwarstwieniem społecznym, pracą dzieci itd. Ważne jednak, że udaje jej się z lepszym lub gorszym skutkiem walczyć z tym co ją zawsze pogrążało, wyrównuje szanse i staje się najsilniejszym (bo nie tylko ekonomicznie) państwem BRICS. Brazylia rośnie w siłę. Cóż zatem nam pozostaje? – Nauka portugalskiego, jak stwierdzili na koniec uczestnicy spotkania. Bo „przyszłość uśmiecha się do Brazylii”.
Janina Petelczyc