Matka Boża z Aparecidy (Nossa Senhora Aparecida)
Dawno, dawno temu, a mianowicie w październiku roku pańskiego 1717, kiedy Dom Pedro de Almeida, gubernator dwóch prowincji kolonii brazylijskiej, przejeżdżał przez obszar Guaratinguetá (w dzisiejszym stanie São Paulo), tamtejsi mieszkańcy postanowili zorganizować ucztę na jego cześć. Trzej rybacy – Domingos Garcia, João Alves i Felipe Pedroso – zeszli do wód rzeki Paraíba na połów. Ponieważ przez wiele godzin wprawni rybacy nie byli w stanie złapać żadnej ryby, byli bliscy rezygnacji i zaczęli się modlić o pomoc. Kiedy João zarzucił sieć po raz kolejny w pobliżu portu Itaguaçu, zamiast ryb wyciągnął ciemną, glinianą, smukłą, figurkę Matki Bożej. Rybacy owinęli posążek w płótno i ponownie zarzucili sieci*. Tym razem ich połów był tak wielki, że ledwo zdołali wciągnąć ryby do łodzi.
Udany połów pobożni rybacy przypisali łasce, jaką uzyskali za przyczyną Matki Bożej, której figurkę wyłowili. Jako że niespodziewanie wyłoniła się z fal, miejscowa ludność nadała jej nazwę Aparecida, czyli „ta, która się ukazała”.
W ciągu kolejnych lat figurka pozostawała w rodzinie Felipe Pedroso. Opowieści o cudach Matki Bożej w Aparecida rozchodziły się po całym kraju. Rodzina Pedroso zbudowała kaplicę, która wkrótce stała się zbyt mała dla stale rosnącej liczby pielgrzymów. W 1734 roku rozpoczęto budowę kaplicy (na Morro dos Coqueiros), a sto lat później – większego kościoła (obecnie: starej bazyliki), który poświęcono uroczyście w 1888 r.
Obecna bazylika jest drugą co do wielkości bazyliką na świecie, mniejszą tylko od Bazyliki Św. Piotra w Watykanie, i jest to czwarte najbardziej uczęszczane sanktuarium maryjne na świecie. Dzieło architekta Benedito Calixto, w kształcie krzyża greckiego, imponuje wielkością: budynek ma 173 metry długości i 168 metrów szerokości, wieża – 100 metrów wysokości. Obejmuje powierzchnię około 18.000 metrów kwadratowych i może pomieścić do 45.000 osób. Przylega do niego parking o powierzchni 272.000 metrów kwadratowych, na którym może zatrzymać się 4.000 autobusów i 6.000 samochodów.
W 1930 roku Matka Boża z Aparecidy została ogłoszona Królową i Główną Patronką Brazylii przez papieża Piusa XI. Według ostatnich szacunków Aparecida przyciąga około 8 milionów pielgrzymów rocznie[S1] .
Faktycznie, kult Matki Bożej z Aparecidy jest w Brazylii wszechobecny. Jej wizerunki widuję w domach, w biurach, na samochodach; popularne jest noszenie podobizny w postaci medalików oraz biżuterii. O wymiarze nabożeństwa do Królowej Brazylii świadczy także fakt, że święto Matki Bożej z Aparecidy, obchodzone od XIX w. 12 października, jest od 1980 roku świętem państwowym. Data zbiega się z obchodami proklamacji niepodległości i powstania Cesarstwa Brazylii (1822 r.). Również 12 października Brazylia świętuje narodowy dzień dziecka.
Byłam bardzo ciekawa tego miejsca. 12 października stchórzyłam jednak przed tłumami, korkami i deszczem. Obejrzałam pokazywane na żywo w telewizji uroczystości. Mimo złej pogody widziałam tłumy ludzi biorące udział we mszy i procesji. Pojechałam tam miesiąc później, w ciągu tygodnia. Aparecida leży w połowie drogi między São Paulo a Rio de Janeiro. Łatwo tam dojechać samochodem lub autobusem.
Wizyta w sanktuarium wywołała we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony, we wnętrzu bazyliki czułam bardzo mocną energię, przynoszącą spokój i ukojenie – taki stan jest możliwy do osiągnięcia pod warunkiem, że uda się wycofać zmysły i znaleźć skupienie. Z drugiej strony, byłam zdegustowana pełną komercją, wszechobecną, nachalną, nieuniknioną. W samej bazylice jest duży sklep z pamiątkami, świeczkami, wizerunkami w każdej postaci; obok bazyliki znajduje się wielki budynek telewizji religijnej Aparecida. Całe miasteczko żyje z pielgrzymów: pełno tu hoteli, hostelików oraz restauracyjek o zróżnicowanym asortymencie, ale z wygórowanymi cenami, a przede wszystkim sklepików, stoisk, bazarów, uliczek handlowych i jeszcze raz sklepów, sklepów, sklepów, głównie z dewocjonaliami i plastikowym towarem „made in Paraguay” lub „made in China”.
Nieznający tego miejsca turysta nieuchronnie zostaje wciągnięty przez tłum i swoją ciekawość: najpierw, idąc od przystanków autobusowych lub parkingów, musi przejść albo przez spory bazar, złożony z budek połączonych brezentowymi dachami, albo przez gigantyczny, elegancki pasaż pełen sklepików – też bazar, tylko bardziej ucywilizowany. Dalej przyciągają wzrok a to rzeźby, a to fontanny, a to eleganckie wejście – wszędzie trzeba pstryknąć fotkę…
Wewnątrz bazyliki – gigantyczna przestrzeń. Z jednej strony praktyczna, bo mogąca pomieścić wszystkich przybyszów; z drugiej – niesprzyjająca skupieniu. Sama nie mogąc się skupić, widziałam jednak wielu ludzi naprawdę żarliwie rozmodlonych, niezważających na brak ciszy czy na kręcących się ludzi, z nadzieją posyłających swoje ciche błagania w przestrzeń. Ołtarz ustawiony jest pośrodku – tak, że z każdego skrzydła można go zobaczyć. Za nim, na jednej ze ścian znajduje się główne miejsce kultu.
Tuż przed samą malutką figurką, umieszczoną we wnęce wysoko w ścianie, schowaną za szybą i złotą ramą, można się zatrzymać tylko na chwilę, w zależności od ilości napływających ludzi. Można postać, dotknąć ściany, na moment przyklęknąć. O dłuższym skupieniu w tym miejscu nie ma mowy. Zwłaszcza że nie ma gdzie przysiąść. Już zostaje się niemalże wypchniętym przez tłum dalej, w kierunku sklepu, wieży widokowej lub muzeum. Jedno z tych miejsc uznałam za szczególnie ciekawe: salę z wotami, pamiątkami i podziękowaniami zostawianymi przez ludzi, którzy doświadczyli jakiejś przemiany, uzdrowień lub innych, drobniejszych cudów w swoim życiu. Sufity są oblepione zdjęciami tych ludzi lub ich rodzin, ściany i gabloty pełne różnego typu drobiazgów. Można znaleźć i przeczytać ciekawe ludzkie historie.
Przez labirynty drogowskazów dotarłam do stosunkowo niedużej sali, gdzie w półmroku, blasku i dymie setek świec ludzie zanoszą prośby lub podziękowania, przychodzą zapalić kolejne świece w jakichś intencjach. Nareszcie w miarę ciche miejsce…
Dalej pielgrzym musi zdecydować: albo jest głodny i nadal chce karmić zmysły – daje się wciągnąć miasteczku, zakupom i restauracjom, lotom helikopterem nad okolicą i innym atrakcjom; albo chce dać odpocząć zmysłom, uciec w naturę, w samotność – musi wtedy znaleźć wyjście na okoliczne wzgórza, z których roztacza się widok na całe miasteczko, okolicę i górującą nad nią bazylikę, równie malowniczy i piękny jak ten z lotu, tylko mniej hałaśliwy. Polecam długie spacery w naturze. Dopiero tutaj mogłam odczuć tę atmosferę i kontakt z Siłą Wyższą, których szukałam, a po które, moim zdaniem, powinno się tu przyjeżdżać.
Istnieje także możliwość, by spacer połączyć z dodatkowymi atrakcjami: na jednym ze wzgórz stoi wielka replika Matki Bożej z Aparecidy; inne wzgórze przeznaczono na stacje nietypowej drogi krzyżowej, urozmaiconej fontannami, aniołkami, wielbłądami, sceną wyłowienia figurki przez rybaków i innymi ciekawostkami, z którymi koniecznie trzeba się sfotografować.
Konkludując: polecam odwiedzenie tego miejsca. Każdy znajdzie tu to, po co przyjechał: turysta – atrakcje, pielgrzym – nadzieję. Trzeba tylko wiedzieć, czego się chce, i tego się trzymać.
Joanna Lewicka