Każde ćwiczenie z wychodzenia ze stereotypów jest cenne
„Wybraliśmy gruby, nieco szorstki w dotyku papier, żeby czytelnik nie mógł się za bardzo zdystansować od nietynkowanych cegieł brazylijskiej faveli.” – o nowo wydanej powieści graficznej „Favela w Kadrze” (spisał i rysował André Diniz na podstawie historii życia Maurício Hora) opowiada Marek Cichy, członek Terra Brasilis i współzałożyciel wydawnictwa Mandioca.
Maria Wróblewska: „Favela w kadrze” to wydawnictwo najwyższej próby. Przepiękna, gruba okładka, przepełnione czernią obrazki, które polskiemu czytelnikowi mogą przywodzić na myśl ludowe wycinanki. A do tego historia jak z filmu – syn uczciwego bandyty, mieszkający w brazylijskich slumsach, zostaje uznanym na całym świecie fotografem. Jak trafiliście na to cudo? Skąd pomysł, żeby wydać je także w Polsce?
Marek Cichy: Żeby odpowiedzieć na to pytanie, muszę najpierw opowiedzieć trochę o tym, czym jest nasze wydawnictwo i skąd się wzięło. Kiedy 2 lata temu ukazała się nakładem wydawnictwa Le Monde Diplomatique i Terra Brasilis nasza książka („Brazylia – kraj przyszłości?” – red.) Bartek Rabij zaprosił mnie i Magdę Walczuk (prezeskę Fundacji Terra Brasilis) do podcastu Radio Brazylia. Podczas spotkania zgadaliśmy się, że Bartek myśli o założeniu wydawnictwa wspólnie ze znajomym mieszkającym w São Paulo. Kiedy do nich dołączyłem, chwilę zajęło nam określenie profilu firmy. Wiedzieliśmy, że chcemy wydawać książki tylko z Ameryki Łacińskiej, ale początkowo myśleliśmy o książkach o piłkarzach (pasja Bartka Rabija – red.), potem przyszedł nam do głowy komiks kibicowski, aż w końcu stwierdziliśmy, że nie ma co się zamykać na inną tematykę. Mocnym ograniczeniem okazał się za to wyznaczony przez nas poziom – założyliśmy, że interesują nas tylko wydawnictwa na styku komiksu i powieści graficznej czy artbooka, co mocno zawęziło obszar naszych poszukiwań – do Brazylii i Argentyny. W obu tych krajach scena komiksowa jest bardzo silna. W Brazylii wydaje się dużo i drogo. Jest sporo wydawnictw komiksowych, ale swoje linie mają też wielkie domy wydawnicze jak Companhia das Letras – Quadrinhos na Cia… W Argentynie z kolei rozwinięty jest selfpublishing. Jako pierwszą zaczęliśmy wydawać serię argentyńskich komiksów kibicowskich. Pierwszy zeszyt Barras wyszedł w lutym 2017 roku. W listopadzie przyszedł czas na pierwszą książkę z Brazylii. I jest to właśnie „Favela w Kadrze” André Diniza i Maurício Hory. Jeżeli chodzi o jakość wydania i poziom artystyczny, to dla nas punkt odniesienia. Właśnie taki standard chcemy trzymać.
M.W.: Dobrze rozumiem, że po prostu „trafiliście” na tę powieść, przeszukując brazylijski rynek?
M.C.: Nie do końca. Piotrek – trzeci z ojców założycieli wydawnictwa – znał ten komiks w wersji portugalskojęzycznej, jeszcze zanim zaczęliśmy zakładać własny biznes. Ale impuls przyszedł też z polskiego podwórka. W Brazylii „Favela” ukazała się 7 lat temu i już wtedy inne, polskie wydawnictwo ostrzyło sobie na nią zęby. Zamówiło tłumaczenie u naszego kolegi z warszawskiej iberystyki – Kuby Jankowskiego – ale wkrótce się rozmyśliło. Kuba miał więc właściwie gotowe tłumaczenie, pomógł nam też dotrzeć do autora, który kilka miesięcy wcześniej przyjechał na „Komiksową Warszawę” towarzyszącą Międzynarodowym Targom Książki. Prawa licencyjne tamtego wydawnictwa wygasły, więc szybko zajęliśmy jego miejsce.
M.W.: Zanim powieść André została wydana w Polsce, miała za sobą już swoje premiery w Brazylii, Portugalii, Paryżu, Londynie…
M.C.: Powieść André i Maurício. Podkreślam to, bo dla André to bardzo ważne. Postrzega on Maurício, który jest głównym bohaterem książki, jako współautora. Dlatego Maurício Hora pojawia się obok nazwiska André – scenarzysty i rysownika – już na okładce. W środku znajdziemy też zdjęcia autorstwa Maurício, które były od początku integralną częścią powieści. Żeby wydać „Favelę”, podpisaliśmy umowę z oboma panami. Bardzo podoba mi się to „niekolonialne” podejście André. Mieszkańcy asfaltu (klasy średnie i wyższe) często traktują mieszkańców faveli z góry. W tym wypadku jest inaczej.
M.W.: Czyli André i Maurício pochodzą z dwóch różnych światów. Jak na siebie trafili? Czyżby sława Maurício go wyprzedziła?
M.C.: To był czysty zbieg okoliczności. André powiedział kiedyś swojemu szwagrowi, który tak jak on pochodzi z Rio de Janeiro, że chodzi mu po głowie pomysł narysowania komiksu o życiu zwykłego człowieka. Nie jakiejś tam gwiazdy czy celebryty. Wtedy szwagier, animator kultury, opowiedział mu historię Maurício i pomógł zdobyć do niego kontakt. André twierdzi, że wtedy jeszcze nie bardzo wiedział, co chce zrobić – zresztą ta książka to jego pierwsze w pełni samodzielne dzieło. Wcześniej nie rysował, zajmował się tylko pisaniem scenariuszy dla innych komiksiarzy… W końcu zadzwonił do Maurício, a ten, mimo zdziwienia, przyjął propozycję spotkania.
M.W.: Gdyby robił ten komiks teraz, pewnie nie wybrałby na bohatera Maurício. W międzyczasie wiele się zmieniło w życiu fotografa z faveli. Stał się rozpoznawalny.
M.C.: To prawda. Polskie wydanie, które ukazało się 7 lat po premierze, André uzupełnił o post scriptum i dorysował dwanaście stron o spektakularnej karierze Maurício, w tym sukcesach na międzynarodowych wystawach.
M.W.: Kiedy myślimy o Brazylii, a w szczególności o Rio de Janeiro, wyobrażamy sobie tropikalną ferię barw. Tymczasem, ten komiks jest czarnobiały….
M.C.: Jeśli nie liczyć fotografii Maurício. Ta historia straciłaby na wiarygodności i ciężarze gatunkowym, gdyby była narysowana w innej estetyce. Kreska jest na pewno mniej przystępna niż klasyczny komiks marvelowski. Tu nie ma kolorowych peleryn, po których od razu rozpoznaje się bohaterów. W tym projekcie André nie chciał się wzorować na niczym, co znał. W końcu zdecydował się na technikę inspirowaną drzeworytem, charakterystyczną dla literatura de cordel [1], co samo w sobie niesie ze sobą dodatkowe znaczenie. My, jako wydawcy, podążyliśmy za jego wyborem. Wydrukowanie „Faveli” na gładziutkim papierze kredowym byłoby, podobnie jak pokolorowanie kadrów, wzięciem tej historii w nawias. Dlatego wybraliśmy gruby, nieco szorstki w dotyku papier, żeby czytelnik nie mógł się za bardzo zdystansować od nietynkowanych cegieł brazylijskiej faveli.
M.W.: Masz jakiś swój ulubiony kadr?
M.C.: Muszę się przyznać, że zakochałem się od pierwszego wejrzenia w tym komiksie. Jest w nim wiele niezwykle malowniczych, filmowych kadrów, np. seria rysunków, w których samotny Maurício bawi się w kałuży, nagle podpływa do niego papierowa łódeczka. Gdy podnosi głowę, okazuje się, że łódeczkę złożył jego dawno niewidziany ojciec, który dopiero co wyszedł z więzienia. Ta scena jest wzruszająca, ale jest też wiele slapstickowych jaj, np. gdy podczas obławy policyjnej ojciec udaje malarza pokojowego.
M.W.: Czy jest coś, co chciałbyś, żeby zapamiętał polski czytelnik po lekturze „Faveli”?
M.C.: Mam świadomość, że dla wielu polskich czytelników Maurício jest pierwszym favelado, którego głos mają okazję usłyszeć i za jego pośrednictwem poznać, jak żyją ludzie w dzielnicach biedy na drugim krańcu świata. Na pewno jest to bardziej zniuansowana narracja niż obraz slumsów z serwisów informacyjnych. Mam nadzieję, że ta lektura nieco ten stereotypowy, grubo ciosany obraz faveli skomplikuje. Tak, że czytelnik nie zatrzyma się tylko na stwierdzeniu „o jaki miły chłopiec, jak dobrze, że wyszedł na ludzi”. Może tę refleksję, że oto świat nie jest do końca czarno-biały, odniesie nie tylko do drugiego końca świata, ale też do własnego podwórka, do ludzi mieszkających w „gorszej dzielnicy” w jego mieście. Albo do uboższego sąsiada, który dostał 1500 zł, bo ma trójkę dzieci, więc „na pewno przepije”. Każde ćwiczenie z wychodzenia z własnych stereotypów jest cenne. Parę miesięcy temu jechałem na lotnisko w São Paulo. Taksówkarz w pewnym momencie pokręcił głową i powiedział: „Kurcze, ja to bym nigdy nie wsiadł do samolotu. Tak bym się bał!” Facet jest taksówkarzem w São Paulo. Jedziemy właśnie przez dzielnicę Guarulhos. Po jednej stronie więzienie, po drugiej favele, a on mi opowiada, jak to się boi latać! Pomyślałem wtedy, może nie super odkrywczo, że naprawdę punkt siedzenia determinuje punkt widzenia. Trzeba to sobie często przypominać.
„Favelę w kadrze” kupisz na stronie wydawnictwa Mandioca. A już za kilka miesięcy będziecie mieli szansę osobiście uścisnąć dłoń André Dinizowi podczas wydarzenia Komiksowa Warszawa. Rezerwujcie czas w kalendarzu!
[1] Gatunek literacki popularny szczególnie we wschodnio-północnych regionach Brazylii. Mianem literatura de cordel określa się krótkie (szesnastostronicowe), rymowane historie, wywodzące się z tradycji mówionej, częstokroć opatrzone ilustracjami wykonanymi w technice drzeworytniczej. Nazwa literatura de cordel pochodzi od sznurów (port. corda), na których wywieszane są w punktach sprzedaży.
—
Autorka: Maria Wróblewska