O chaosie w „Ładzie i Postępie”
Patrząc na brazylijską flagę, naszą uwagę zawsze zwraca ten sam jeden element – piękne, pozytywistyczne hasło „Ordem i Progresso” czyli „Ład i postęp”. Nasze wspomnienia wracają do lat szkolnych, gdzie pozytywizm kojarzył się nam się z pracą organiczną i pracą u podstaw, gdzie całe społeczeństwo stanowiło jeden homogeniczny organizm, który do dalszego istnienia potrzebował każdego swojego organu. Tak my, Polacy, wyobrażamy sobie „Postęp” w duchu pozytywizmu. Po drugiej stronie oceanu „Postęp” wcale nie oznaczał wspólnej pracy.
„Progresso” w oczach Brazylijczyków w przełomowym momencie historii na początku XX wieku oznaczało być Europejczykiem, czuć się Europejczykiem i przede wszystkim wyglądać jak Europejczyk. Teorie rasowe zyskiwały gwałtownie na znaczeniu, a jedna z nich mówiła o różnych fazach cywilizacyjnych. Europa jako „biały” region uważana była za możliwie najwyższy do osiągnięcia poziom cywilizacji. Brazylia stała natomiast po przeciwnej stronie, ponieważ za jej „Regresso” odpowiedzialni byli Afrobrazylijczycy i Indianie. Brazylijska elita oskarżała Afrobrazylijczyków o zacofanie kraju. Nowy republikański system (1889-1930), dzięki któremu brazylijska flaga stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnych marek tego kraju, „Postęp” widziała w wybieleniu społeczeństwa czy też selektywnym metysażu. System ten tak naprawdę chciał utrzymać te same hierarchie rasowe, które istniały przed ogłoszeniem abolicji w 1888 roku, a ani myślano o stworzeniu społeczeństwa równych szans. Biali i czarni mieli pozostać nierówni.
Aby lepiej zrozumieć jakie emocje targały brazylijską elitą u progu XX wieku, musimy zrozumieć jako Brazylię wtedy spotykamy. Popularnym ruchem w wolnej, republikańskiej Brazylii był ruch zwany Brazylijskim Ruchem Eugenicznym. Eugenika mówiła o selektywnym rozmnażaniu, popierając przede wszystkim białe pokolenia. Głównym tematem debat członków tego ruchu był metysaż rasowy, wybielanie oraz regeneracja pokoleń. Uczucie, które towarzyszyło Brazylijczykom wraz z ogłoszeniem republiki to poczucie niższości wobec reszty świata. Nelson Rodriguez to brazylijskie poczucie wstydu nazwał „kompleksem kundla”. Oryginalnie powstało w 1950 po klęsce brazylijskiej reprezentacji na stadionie Maracanã, jednak szybko przyjęło się w odniesieniu do brazylijskiego pościgu za cywilizacją.
Brazylia zawsze aspirowała do bycia światową potęgą respektowaną przez Europę i Stany Zjednoczone. Dlatego tak bardzo ją bolało, gdy były prezydent USA Ronald Reagan pomylił Brazylię z Boliwią. To jednak współcześnie, ale nie zbaczając z tematu i pozostając w pierwszych dekadach XX wieku musimy zrozumieć, że brazylijski „Postęp” oznaczał chęć dorównania Europie – bardziej rasowo i kulturowo, aniżeli gospodarczo i politycznie. Brazylijska elita dążąca za wszelką cenę do „Progress’u” tak bardzo wstydziła się swojego dziedzictwa afro-brazylijskiego. Rzeczy, które dzisiaj zachwycają cały świat, przez lata były ich czułym punktem. Tropikalny klimat tego „país tropical” uważany był za jeden z hamulców rozwoju tego kraju, ponieważ powodował lenistwo wśród narodu. Brazylijski karnawał, kolorowy, wesoły i uliczny był na siłę zmieniany. Ideałem byłby karnawał na wzór Wenecji, Paryża czy Nicei. Co ciekawe, jednym z europejskich tańców królujących podczas karnawału forsowanego przez elitę była polka.
Afrobrazylijczyk nie dość, że był wyłączony z rozgrywek politycznych to w dodatku nikt go nie zaprosił do wspólnego budowania brazylijskiej tożsamości w republikańskim, jakby nie patrzeć, wolnym systemie. Metysaż był sposobem na wyeliminowanie czarnej rasy do lat 30. XX wieku, kiedy to Brazylia zaczęła poszukiwać w Afrobrazylijczyku integratora brazylijskiego narodu. Sam Theodore Roosevelt był zaskoczony zanikaniem czarnej rasy w Brazylii, podczas swojej podróży którą odbył przez stan Mato Grosso.
W 1911 roku w Londynie odbył się Międzynarodowy Kongres, którego głównym tematem była przyszłość ras ludzkich. Batista Lacerda, brazylijski reprezentant gwarantował, że na początku XXI wieku nie będzie już więcej czarnoskórych Brazylijczyków, a liczba mulatów będzie znikoma. Brazylijczycy lubili bawić się w przepowiadanie pesymistycznej przyszłości. Monteiro Lobato w swojej fikcyjnej, futurystycznej książce „Czarny Prezydent” (oryginalny tytuł „Szok ras”) wydanej w 1926 przepowiedział pierwszego czarnoskórego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Miał nim być dopiero osiemdziesiąty ósmy prezydent USA w 2228 roku. Zarówno Batista Lacerda jak i Monteiro Lobato czarno widzieli światowy postęp w kwestii rasowej. Mulat jest dzisiaj wręcz żywym symbolem Brazylii, a pierwszym czarnoskórym prezydentem USA jest czterdziesty czwarty prezydent wybrany w 2009 roku (pomijając duże szanse Colina Powella w latach 90). U progu XX wieku chaos zawładnął „Ładem i Postępem”. A u progu XXI? Czy „Ordem e Progresso” wciąż jest w fazie ładowania?
_ _
Autorka tekstu i zdjęć: Agata Błoch