Święta bez śniegu i Sylwester nie na plaży Copacabany?
Jak łatwo się domyślić, z pewnych technicznych względów Boże Narodzenie w Brazylii znacznie różni się od świąt w Polsce i pozostałych krajach Europy. Nie chodzi mi jedynie o brak śniegu – nie znajdziemy tu zbyt wiele nastrojowo oświetlonych domów, kolędników, radia nie są opanowane przez „Last Christmas”.
Tutejszy wieczór wigilijny według mnie, doskonale oddaje brazylijskie podejście do życia, nie odczuwa się wielkiego napięcia związanego z przygotowaniami. Wszyscy spokojnie rozmawiają, co chwila popijając zimne, praktycznie zamrożone piwo i przegryzając przekąski. Późnym wieczorem na stole pojawia się jedzenie, nie znaczy to jednak że czas zasiąść do stołu – rodzina u której mieszkam nie ma w zwyczaju jadać razem, o wyznaczonej porze, zamiast tego każdy podchodzi i próbuje różnych potraw kiedy ma na to ochotę. Na stole rzecz jasna nie znalazłem nic przypominającego cokolwiek z naszej „tradycyjnej dwunastki” ale wybór i różnorodność dań była zaskakująca. Najważniejsze miejsce zajęło mięso – wieprzowina i indyk, oczywiście nie mogło zabraknąć ryżu, tym razem był on zasmażany z serem i owocami. Do tego duży wybór sałatek i farofa (mąka z manioku stosowana tu jako dodatek do wszystkiego) a na koniec przepyszny deser, jak zawsze na bazie mleka skondensowanego – można było przeżyć brak barszczu z uszkami.
W międzyczasie następuje rozdanie drobnych prezentów. Święty Mikołaj jest tu raczej rzadko widywanym gościem więc upominki wręczamy bezpośrednio obdarowywanej osobie. O północy wszyscy składają sobie życzenia i od tego momentu powoli wracają do swoich domów. Święta tutaj ograniczają się do jednego wieczoru więc następnego dnia, po typowym brazylijskim churrasco, wyróżniającym się jedynie świątecznym obrusem, wracamy do swojego miasta. Ciężko jest porównywać święta Bożego Narodzenia, gdyż w każdym domu przeżywamy je przecież na swój sposób. Nie wiem jakie są odczucia innych Polaków którzy mieli okazję spędzać święta w Brazylii, ale ja muszę przyznać że, choć nigdy nie wyobrażałem sobie świąt bez śniegu, ozdób i przede wszystkim krzątaniny poprzedzającej kolację, tutejszy sposób na spędzenie tego dnia też ma w sobie ten magiczny element, który jednoczy całą rodzinę.
Wbrew pozorom i brazylijski „Réveillon” – Noc Sylwestrowa jest w dużej mierze czasem spędzonym wśród rodziny i najbliższych. Słynne sylwestrowe noce w Rio de Janeiro nie są codziennością dla Brazylijczyka. Z powodu wysokich kosztów carioca (mieszkaniec Rio de Janeiro) ostatnimi czasu fajerwerki obserwuje ze wzgórz faveli otaczających Copacabanę. Aby spędzić noc w jednym z najsłynniejszych salonów rodem z lat dwudziestych – jak Golden czy Nobre – należałoby zapłacić dokładnie 2,5 tyś. reali (ok. 5 tyś. PLN), podczas gdy noc sylwestrowa w pobliskich favelach kosztuje od 200 do 800 złotych. Darmowy, uliczny sylwester w Brazylii to już przeszłość. Dlatego Brazylijczycy decydują się spędzić ostatni dzień roku w gronie rodziny i przyjaciół. Ogromną popularnością – głównie w interiorze kraju – cieszą się chácaras – niewielkie posiadłości rolne tudzież rancza czy fazendy, gdzie zjeżdżają się całe rodziny, by powitać Nowy Rok z ulubioną Brahmą i churrasco. Bardzo ciekawym zjawiskiem jest sylwester organizowany przez lokalne kościoły katolickie czy protestanckie. Po mszy pastorzy rezerwują dla wiernych pobliskie restauracje. Spędzenie ostatniej nocy w roku wspólnie z kościołem to koszt ok. 70 reali (140zł).
Ludzie ze świata show–biznesu wybierają drogie salony Rio de Janeiro, politycy zaś kameralne spotkania. Gubernator stanu Rio de Janeiro Sergio Cabral zorganizował noc sylwestrową w swojej posiadłości w Angra dos Reis, gdzie zgromadzili się ludzie ze świata polityki. Sama Pani Prezydent Dilma Rousseff zdecydowała się na spotkanie rodzinne w Base Naval de Aratu, niedaleko Salwadoru da Bahia.
Jędrzej Wissuwa
Agata Błoch