Brazylijska walka z korupcją
Korupcja zżera całą Amerykę Łacińską w sposób niewyobrażalny. Mimo licznych alarmów prasowych i sprzeciwów społecznych, wciąż nie toczy się prawdziwa walka z tym zjawiskiem. Dla przykładu, w Ekwadorze prezydent Rafael Correa po ujawnieniu przez prasę informacji o tym, że jego brat podpisał umowy z rządem na 300 mln dolarów (sam Fabricio Correa potwierdził te informacje) zaatakował niezależne media twierdząc, że opinia publiczna została „porwana przez przestępcze firmy medialne”. W skandal korupcyjny uwikłana jest także znana argentyńska organizacja pozarządowa Madres de Plaza de Mayo. Jednym z przedsięwzięć prowadzonych przez Madres de Plaza de Mayo była wspierana finansowo przez rząd budowa mieszkań komunalnych dla najbiedniejszych o nazwie „Wspólne Marzenia”. Okazuje się, że w organizacja przywłaszczyła sobie 160 milionów dolarów przeznaczonych na ten program przez rząd prezydent Cristiny Fernández de Kirchner. Rząd jednak zamiast przyjrzeć się tej sprawie bliżej – obwinia media. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność, zwłaszcza, że kraje tego kontynentu znajdują się na bardzo wysokich pozycjach Globalnego Barometru Korupcji. Warto więc zastanowić się, jak sytuacja wygląda w Brazylii?
Korupcja nie jest obca temu państwu. Szacuje się, że łapówki i inne formy przekupstwa pochłaniają sumy równe PKB Boliwii (około 46 mld dolarów), a w samym tylko ministerstwie zdrowia malwersacje kosztują państwo ponad 600 mln. Należy jednak zauważyć, że w Brazylii rozpoczęto naprawdę wielką batalię przeciw temu zjawisku.
Po pierwsze kilka tygodni temu za pośrednictwem Internetu (a przypadek Afryki Północnej nauczył już nas jak wielką siłą są portale społecznościowe)powstał ruch “Todos Juntos Contra a Corrupção” czyli „Wszyscy razem przeciw korupcji”. 7 września, a więc w święto niepodległości, w dwudziestu miastach na ulice wyszły tłumy Brazylijczyków protestując przeciw korupcji. Manifestantom towarzyszyło hasło „Bogaty kraj to kraj bez korupcji”, a szczotkami i mopami sprzątali wejścia przed budynkami rządowymi – na znak oczyszczenia. W stolicy kraju, Brasilii, było ich około 25 tysięcy. Kolejny protest zaplanowano już na 20 września. Ruch oburzonych przeciw korupcji będzie protestował m.in. w Rio de Janeiro, Sao Paulo, Recife czy Manaus. Manifestanci przebrani są często za klaunów twierdząc, że skorumpowani politycy są prawdziwymi klaunami.
Działania toczą się także na samej górze. W porównaniu z postawą swojego poprzednika Inácio Luli da Silva, który uparcie bronił swych ministrów – prezydent Brazylii Dilma Rousseff nie waha podejmować radykalnych kroków w walce z korupcją. Od początku swojego urzędowania, a więc od stycznia 2011 r., zwolniła z tego powodu już czterech ministrów. Pierwszy był Antonio Palocci, którego nagłe wzbogacenie się było tematów wielu badań mediów. Następni w kolejce to były minister rolnictwa Wagner Rossi oraz były minister transportu . Ostatnio Dilma Rousseff pozbyła się z rządu ministra turystyki Pedro Novaisa, którego oskarżono o to, że przez siedem lat finansował z budżetu poselskiego pomoc domową, a jego żona opłacała za państwowe pieniądze swojego prywatnego kierowcę.
Powstaje pytanie, na ile są to działania rzeczywiście skierowane przeciw korupcji, a na ile dla zdobycia popularności. Między innymi dzięki tym spektakularnym zwolnieniom Dilma Rousseff wciąż utrzymuje poparcie na bardzo wysokim poziomie, idąc ramię w ramię z rosnącym w siłę ruchem oburzonych. Z całą pewnością niewłaściwa jest postawa rządów innych państw całkowicie ignorujących zarzuty mediów, ale wydaje się, że Dilma Rousseff z kolei działa zbyt szybko, nie pozwalając swoim ministrom nawet na wyjaśnienia i obronę przed oskarżeniami. Napawa jednak nadzieją fakt, że coś zaczęło się z korupcją w Brazylii dziać,że zarówno ruchy oddolne jak i działania na najwyższym szczeblu przyczyniają się do zmiany niekorzystnej pod tym względem sytuacji.
_ _
Janina Petelczyc