Echa BDB: Wywiad z Flávią Bittencourt
Zapraszamy!
Marek Cichy: Zacznę od stwierdzenia, że byłem pod wrażeniem Pani ekspresji na scenie. Czy to przychodzi naturalnie, czy trenowała Pani te umiejętności?
Flávia Bittencourt: Skończyłam szkołę muzyczną w moim rodzinnym mieście, zanim przeniosłam się do São Paulo. Od kilku lat pracuję także nad ekspresją niewerbalną, ponieważ uważam, że jest to ważne, zwłaszcza gdy śpiewam dla publiczności, która nie zna portugalskiego. Ważne jest, aby spróbować przekazać pewne emocje, o których traktują teksty piosenek. Ukończyłam kilka kursów i nadal to robię.
Dla większości Polaków, Brazylia to tylko samba. Jeśli ktoś chce poznać muzykę regionu Nordeste, od czego ma zacząć zacząć? Których artystów Pani poleca?
Muzyka Nordeste to też bardzo szeroki temat. Znanym stylem, bardzo rozpowszechnianym przez media, jest forró. Ale w Nordeste również tworzy się dużo muzyki współczesnej, w której się łączy różne gatunki. Ja w mojej pracy staram się mieszać forró z wpływami world music, kompozytorów współczesnych. Mój cel to połączyć tę różnorodność. Nie wiem, czy zawsze mi wychodzi, ale takie jest założenie (śmiech).
W Nordeste są artyści tacy jak Dominguinhos, któremu poświęciłam album Todo Domingos, i który jest następcą jednego z pionierów baião, Luisa Gonzagi. Muzyka z Nordeste, tak jak w przypadku Luisa Gonzagi forró czy baião, była zaszufladkowana jako muzyka taneczna. Już Dominguinhos, jego następca, tworzył bardziej wyszukaną muzykę. Dołącza on do forró cały dorobek wykształcenia muzycznego, harmonii.
Tyle tylko, że tu w Brazylii, piosenki, które tworzy Dominguinhos, są prawie nieznane. Nie są zbyt obecne z powodu rozpowszechnienia forró. Jego dzieła są zwykle przedstawiane jako muzyka tanecznej. Taki był cel tej mojej płyty – uratować jego piosenki.
Kogo z Nordeste jeszcze może Pani polecić?
Caetano Veloso, Gilberto Gila, którzy są najbardziej znani, ale jest też cała nowa paczka … każdy stan, każde miasto ma swoje własne manifestacje. W przypadku Maranhão, skąd pochodzę, jest tambor de crioula, bloco tradicional, bumba-meu-boi, kilka form, które także nie są powszechnie znane nawet w Brazylii.
Czy ciężko jest występować w Rio de Janeiro czy São Paulo, wykonując muzykę z Nordeste? Trzeba liczyć się z uprzedzeniami?
Przyznam, że nie jest to najłatwiejsze w Rio de Janeiro, bo to getto samby, że tak powiem. Lokale na Lapie grają sambę, a każdy inny styl, nie jest mile widziany. Samba jest w istocie gatunkiem który wrócił do łask i dominuje w Rio.
Ale mamy inne miejsca, ja na przykład koncertuję w teatrach, nawet w Rio i São Paulo, gdzie tak naprawdę więcej występuję. To miasto znacznie łatwiej akceptuje różnorodność i pluralizm. W São Paulo polecam SESCs, instytucje, które istnieją w całej Brazylii, ale dobrze działają tylko w São Paulo. Każdy taki lokal ma program, i to bardzo dobry. Dysponują dobrym zapleczem, jest porządna scena, nagłośnienie, światło … no i publiczność jest też bardzo fajna. Tak więc w kilku dzielnicach są SESC: w Pompéia, Vila Mariana, a nawet w dalszych, jak Itaquera, czy na prowincji. Są też kluby muzyczne: w Moema, na przykład, jest Bourbon Street czy Ao Vivo … bardzo łatwo jest więc znaleźć dobrą muzykę [śmiech]!
Skoro São Paulo jest o wiele bardziej otwarte, czemu zdecydowała się Pani na zamieszkanie w Rio?
Najpierw mieszkałam w São Paulo, ale Rio jest bardzo blisko São Paulo … to znaczy, jak na Brazylię to blisko, sześć godzin jazdy samochodem. A w São Paulo jest mi za zimno, jestem z Nordeste [śmiech]. Dla was jest tam ciepło, ale dla mnie … Jest też dość zanieczyszczonym miastem. To znaczy, ma parki, ale w dzielnicach zazwyczaj nie ma drzew.
I nie ma plaży …
Nie brakuje mi plaży, to bardziej kwestia zmian temperatury. W trakcie dnia temperatura zmienia się cały czas, jest bardzo niestabilna. I to naprawdę mi szkodzi. Ciągle miałam zapalenie gardła. Mimo to, bardzo tęsknię. Myślę o powrocie do mieszkania tam za jakiś czas. Po zakończeniu kursu, który właśnie robię w Rio, za półtora roku, chcę wrócić.
Polska regionalna muzyka należy do muzeum. Zaskakuje nas w Brazylii żywotność muzyki z różnych regionów. Ma Pani pomysł skąd się bierze ta witalność?
W rzeczywistości, nawet u nas miesza się muzykę regionalną, jak tambor de crioula czy maracatu. Na przykład, Chico Science dołączył gitarę do bębnów maracatu, i młodym się to spodobało. Ale tak naprawdę u nas to tez się kojarzy z muzeum. Prawdziwa regionalna muzyka, muzyka korzeni, jest tworzona przez biednych ludzi w Brazylii, przez niższe klasy. Tak więc, jeśli ktoś gra tego rodzaju muzykę, oznacza to wiele rzeczy: że jest związany z tą klasą, że nie jest modny … dzieci tych muzyków się wstydzą.
Jeśli ktoś gra w tym stylu, to są to dziadki, osoby starsze. Dlaczego, że nie jest obecny w mediach. Samba jest w mediach, więc jest modna, a ludzie nie wstydzą się jej grać. Nasza praca jest więc zawsze pewną rekonstrukcją. Zaczęło się od Nação Zumbi, Chico Science, całej tej paczki z Pernambuco. Oni zrobili bardzo fajną rzecz: sprawili, że ta muzyka jest atrakcyjniejsza. Ale mnie kręci też zachowanie i słuchanie takiej najprawdziwszej, oryginalnej muzyki.
Primeiro quero dizer que fiquei impressionado pela sua atuação no palco, do ponto de vista do trabalho de corpo. Estudou especialmente para isso ou é uma coisa natural?
Na verdade, eu fiz faculdade de música na minha cidade, antes de mudar para São Paulo. Há alguns anos pra cá venho fazendo também o trabalho de corpo, porque acho importante buscar esta expressão, principalmente quanto você canta para pessoas que não falam a sua língua. É importante tentar passar alguma emoção que se trata na letra da música. Eu fiz alguns cursos e ainda faço.
Para a maioria dos poloneses, Brasil é só samba. Se alguém quiser conhecer a música nordestina, onde deve começar? Quais os artistas que recomenda?
A música nordestina é muito vasta também. O estilo muito conhecido, divulgado pela mídia é o forró. É o mais conhecido. Mas no Nordeste também se faz música contemporânea, onde se mescla… eu, no meu trabalho, busco mesclar forró com influências de world music, compositores contemporâneos… juntar essa diversidade é a minha meta. Não sei se sempre consigo, mas a ideia é essa (risos).
No Nordeste há artistas como o Dominguinhos, para o qual eu dediquei o disco Todo Domingos, que é o sucessor de um dos pioneiros do baião, Luís Gonzaga. A música nordestina, no caso de Luís Gonzaga, forró, baião, foi mesmo rotulada como música dançante. E aí o Dominguinhos, o sucessor dele, já faz música mais elaborada. Além do forró, ele traz a bagagem de formação musical, no sentido de harmonia.
Só que lá no Brasil, estas canções de Dominguinhos ficam muito veladas. Não aparecem tanto por causa da divulgação do forró. A obra dele é mais divulgada como música dançante. Foi o que quis trazer nesse disco – resgatar as canções.
Quem mais recomenda do Nordeste?
Tem Caetano Veloso, Gilberto Gil, que são os mais conhecidos, mas há também uma galera nova… cada estado, cada cidade tem a sua manifestação própria. No caso de Maranhão, de onde eu venho, tem tambor de crioula, bloco tradicional, bumba-meu-boi, várias formas também que não são tão divulgadas pelo Brasil mesmo.
É dificil atuar no Rio ou São Paulo e cantar a música nordestina? Tem que enfrentar preconceitos?
Não posso dizer que é fácil no Rio de Janeiro, porque existe um gueto de samba, digamos assim. As casas na Lapa tocam samba, e qualquer outro estilo não é muito bem visto. Realmente o samba é o gênero que voltou a ser moda e predomina no Rio.
Mas a gente tem muitos outros espaços, por exemplo eu faço muitos shows em teatros, mesmo no Rio. E São Paulo é onde eu atuo mais, na verdade. A cidade aceita diversidade e pluralidade muito mais facilmente. Em São Paulo eu recomendo os SESCs, uma entidade que tem em todo o Brasil, mas só em São Paulo que realmente funciona. Cada unidade tem uma programação, e muito boa. Elas têm uma estrutura muito bem de palco, de som, de luz… e o público é muito bacana também pra assistir. Então tem o SESC em vários bairros: em Pompéia, Vila Mariana, até em bairros longínquos: Itaquera, nos interiores. Tem as casas de show também : em Moema, por exemplo, tem Bourbon Street ou o Ao Vivo… assim, é muito fácil encontrar música boa! [risos]
Então, se São Paulo é muito mais aberto, porque decidiu morar no Rio?
Eu morei no São Paulo primeiro, mas Rio é muito perto do São Paulo… quer dizer, para o Brasil é perto, seis horas de carro. E São Paulo é frio pra mim, sou nordestina [risos]. Tu vai achar quente lá, mas para mim… É uma cidade bastante poluída. Quer dizer, tem parques, mas os bairros geralmente não têm árvores.
E não tem praia…
Da praia não sinto muita falta, é mais pela questão de mudanças de temperatura. Num dia muda a temperatura o tempo todo, é muito instável. E isso realmente me prejudica. Eu ficava com a garganta constantemente inflamada. Mais eu sinto muita falta. Eu penso em voltar a morar lá, daqui a um tempinho. Quando terminar este outro curso que estou fazendo no Rio, daqui a um ano e meio, quero voltar.
A música regional polonesa é coisa do museu. O que nos surpreende no Brasil é a vitalidade da música dos diferentes regiões. Tem uma ideia de onde vem esta vitalidade?
Na verdade, a música mesmo regional, de tambor de crioula, do maracatú, a gente já mistura isso tudo. Por exemplo, o Chico Science chegou com guitarra, misturou com os tambores de maracatú e tudo, e os jovens gostaram. Mas na verdade, também é coisa do museu lá. A música regional, de raíz mesmo, é feita por pessoas pobres do Brasil, classe baixa. Então o fato de você fazer este tipo de música liga a pessoa a muitas coisas: que ele está ligada a esta classe, que ela não está na moda… os jovens, filhos destas pessoas, têm vergonha.
Quem você vê tocando são sempre velhinhos, as pessoas mais idosas. Porque não está na mídia. O samba está na mídia, por isso está na moda e as pessoas não têm vergonha pra o tocar. O trabalho que fazemos é sempre de revitalização. Começou com a Nação Zumbi, Chico Science, essa galera de Pernambuco. Esses fizeram o trabalho muito bacana de deixar essa música mais audível. Mas eu acho também divertido preservar e conhecer esta música mesmo original.