Kartka z kalendarza: autobus linii 174
W tym czasie, porywacz każe Janaínie, jednej z zakładniczek (sam jest niepiśmienny) pisać na szybach autobusu swoje żądania, groźbę zabicia zakładników o 18:00 czy stwierdzenia, że jest opętany przez diabła. Symuluje także jej egzekucję. Ok. 18:50, wyraźnie zmęczony i bez pomysłu na rozwiązanie sytuacji, wychodzi z autobusu, używając młodej nauczycielki Geísy Firmo Gonçalves jako żywej tarczy. Jeden z policjantów podbiega do nich i strzela kilkakrotnie, raniąc śmiertelnie zakładniczkę. Sandro, zabrany przez policjantów do radiowozu, umiera uduszony przez nich w drodze do szpitala. Efekt? Dymisje i procesy policjantów, żałoba narodowa.
Takiej wersji wydarzeń dowiedziałem się, oglądając film dokumentalny „Ônibus 174” José Padilhi. Pomyślałem, hm, kolejny film pokazujący rozdarcie społeczne Brazylii i Rio, nieudolność i brutalność tamtejszej policji. Zmieniłem jednak zdanie po wyszukaniu w sieci opinii na temat filmu, tak na blogach i forach, jak i w opracowaniach, np. w artykule „O caso Ônibus 174: Entre o documentário e o telejornal” Leonardo Coelho Rochy*. Okazuje się, że dla Brazylijczyków, którzy 12 czerwca 2000 roku spędzili w podobny sposób, co pół świata 11 września 2001, ten dokument był szokiem. Ja nie widziałem całego wydarzenia „na żywo”, więc nie zwróciłem uwagi na to, jak reżyser przedstawia Sandro. A ten obraz różni się dramatycznie od medialnego.
Policyjny negocjator (oglądając dokument, miałem wrażenie, że był tam jedynym kompetentnym i nie ulegającym naciskom funkcjonariuszem) nadał porywaczowi na czas rozmów robocze imię „Sérgio”. We wspomnianym wcześniej artykule, Coelho Rocha przeciwstawia rzeczywistego Sandra, z jego historią i motywacjami, którego go ukształtowały, właśnie „Sérgiowi”, czyli postaci znanej milionom Brazylijczyków z telewizyjnych wiadomości : narkomanowi z faveli, „opętanemu przez diabła” przedstawicielowi marginesu społecznego.
Widzowie „Autobusu 174” stopniowo uświadamiają sobie, że porywacz miał dość szczególny życiorys: w wieku sześciu lat był świadkiem zabójstwa matki; od tego czasu żył na ulicy, często „mieszkał” wraz z innymi meninos da rua** pod kościołem Nossa Senhora da Candelária w centrum Rio, gdzie mogli liczyć na darmowy posiłek. Przeżył tam tzw. masakrę Candelária – 23 lipca 1993 grupa policjantów, najprawdopodobniej motywowanych chęcią „wyczyszczenia” miasta, zastrzeliła ośmioro z ok. 70 przebywających tam nastolatków i raniła kilkoro innych. Film wspomina, że spośród dzieci, które przeżyły atak, 39 zginęło później z rąk policji lub przestępców.
Film nie jest naiwnym usprawiedliwieniem porwania i jego tragiczny finał nieszczęśliwym życiem sprawcy. Wskazuje on na niewidzialność dzieci ulicy – tak jak i niedoskonałości społecznych, których efektem jest ich obecność. W „Autobusie 174” bezosobowy, niewidzialny porywacz „Sérgio” zmienia się w Sandro Barbosa do Nascimento, człowieka z krwi i kości. Padilha przekreśla proste (czy wręcz prostackie) kategorie i szufladki, którymi kierują się media. I o to chodzi.
Marek Cichy
PS. Tradycyjny „deser” dla portugalskojęzycznych, czyli wybrane sceny z „Autobusu 174” :
**port. dziećmi ulicy