Tak naprawdę to wina Indian…
W roku 2009 brazylijskie wydawnictwo „Leya” wydało książkę pod tytułem Niepoprawny politycznie przewodnik po historii Brazylii (tyt. org. „Guia Politicamente Incorreto da História do Brasil”), która prezentuje znane wszystkim fakty z historii Brazylii w niecodziennym świetle. Jeden z najciekawszych rozdziałów opowiada o rdzennych mieszkańcach Brazylii. Autor książki, dziennikarz Leandro Narloch, odchodzi od tradycyjnego „użalania się” nad losem Indian. Wskazuje, między innymi, na indiańskie skłonności do alkoholizmu. Według niego był to jeden z głównych problemów, które napotkali jezuici przybyli z misją ewangelizacyjną do Brazylii w 1646 roku. Częstokroć wioski indiańskie sąsiadowały z młynami kolonistów, które produkowały wino i aguardente *. Dużo bardziej niż nowa wiara interesowały Indian wyrabiane tam trunki. Aby zaradzić brakowi dyscypliny rdzennej ludności Francisco Carneiro, rektor zakonu jezuickiego, podjął decyzję o przeniesieniu wiosek indiańskich z dala od miejsc produkcji alkoholu. Siła rebelii Indian była jednak tak wielka, że jezuici musieli odstąpić od swego pomysłu.
Kolejna teza przedstawiona w artykule dotyczy udziału Indian w eksterminacji własnej rasy. Według autora Portugalczycy nie mieli żadnego interesu w wybijaniu miejscowej ludności. Przeciwnie, wiedza Indian była niezbędna podczas wycieczek wgłąb dżungli w poszukiwaniu pożywienia oraz złota. Niektóre z plemion pomagały również bronić nowo przybyłych przed wojowniczo nastawionymi pobratymcami, a także aktywnie uczestniczyły w budowie obozów Portugalczyków na wybrzeżu. To Europejczycy byli zdani na łaskę Indian, nie na odwrót. Wystarczy wyobrazić sobie grupę około 30 wygłodzonych i wymęczonych Portugalczyków, którym jakimś cudem udało się dotrzeć aż do brazylijskich wybrzeży. Na brzegu czekały na nich setki dobrze odżywionych Indian. Co ciekawe handel z nimi wcale nie szedł tak dobrze. Portugalczycy rozdawali im przywiezione z Europy przedmioty: lustra, narzędzia z żelaza lub odzież. Indianie nie mieli jednak nigdy w zwyczaju kumulacji dóbr. Mimo to Portugalczycy okazali się im pomocni. Ich broń palna dawała nie lada przewagę każdemu, kto wszedł w jej posiadanie. Pozwalała podbić inne ludy tubylcze i zawładnąć większym terytorium ziemskim. Dlatego też Indianie dobrowolnie zasilali armie portugalskie i własnoręcznie mordowali swoich pobratymców. Tradycja wyrzynania między plemionami istniała na ziemiach Ameryki Południowej na długo przed przybyciem europejskich karaweli.
Według hipotez archeologów wojny między plemionami wszczęła rodzina Tupi-Guarani, wywodząca się z Amazonii. W wyniku gwałtownych zmian klimatycznych – suszy oraz szybkiego wzrostu demograficznego grupa ta zmuszona została do poszukiwania nowych terenów do osiedlenia. Podbicie przez Tupi-Guarani terytorium na południe od Amazonii oznaczało konieczność wyniszczenia konkurencyjnych plemion – Indian Gangues, Cariris i Caiapos. W 1500 roku, kiedy Portugalczycy przybyli do Brazylii, Indianie tupi-guarani zamieszkiwali już obszary od Amazonii, przez São Paulo aż po Nordeste**.
Autor artykułu zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt wojowniczości Indian. Według niego prowadzenie wojen nie wiązało się jedynie z koniecznością zdobycia większej ilości pożywienia, a co za tym idzie terytorium. Wojna była również rytuałem wpisanym w naturalny kalendarz ludów tubylczych. Indianie Tupis byli niejako zmuszani do uczestnictwa w wojnie. O ich zdolności do małżeństwa decydowało to, czy udało im się wziąć jeńca podczas zbrojnej potyczki. Europejczycy, którzy nie stronili od wojen, okazali się być dobrymi sprzymierzeńcami. Indianie chętnie się do nich przyłączali. Przez cały wiek XVI, kiedy karawele portugalskie pojawiały się na horyzoncie, Indianie przybywali na wybrzeże handlować pojmanymi przez siebie Indianami z innych plemion. Co więcej w zapiskach ojca Jerônimo Rodriguesa, kronikarza misji jezuickiej w stanie Santa Catarina w latach 1605-1607, znajduje się informacja, że Indianie w zamian za żelazo i ubrania wymieniali nie tylko więźniów, ale także całe swoje rodziny.
1 COMMENT
legal gostei muito